26 czerwca 2023
fot. Sincerely Media / unsplash.com

Udana medytacja, czyli…

Dorota Grajewska, WŻCh Poznań

Słyszymy często dwa przeciwstawne stwierdzenia: „Dobra medytacja to zrobiona medytacja” oraz: „Dzisiaj medytacja mi się nie udała”. No chwileczkę, skoro zrobiona, to była dobra, prawda? A skoro dobra, to udana? Niby logiczne, ale nie przekonuje nas tak całkowicie.

Znaczenie intencji

Św. Ignacemu bardzo zależy na oczyszczaniu naszych intencji, dlatego zaleca na początku każdej medytacji i kontemplacji prośbę: „Prosić Boga, Pana naszego, aby wszystkie moje zamiary, decyzje i czyny były skierowane w sposób czysty do służby i chwały Jego boskiego majestatu” [1].

Jeżeli ktoś szczerze podchodzi do kwestii swoich intencji, łatwo odkrywa, że wcale nie ma w nim pragnienia bycia wyłącznie dla Boga. Franz Jalics w swojej książce Kontemplacja cytuje jednego z rekolektantów: „[…] nie potrafię być dla Niego bezinteresownie, bo mam własne interesy, których nie mogę się wyprzeć. Powtarzanie tej modlitwy, że chcę być dla Boga, zakrawa u mnie na żart. To nie działa.” [2] Skąd w nas taka postawa?

Spójrzmy z trochę innej perspektywy. Nasze postawy, kształtowane przez społeczeństwo, takie jak nastawienie na osiąganie celu, sukcesu, poprawne wykonania zadania, są u źródła tego problemu. Zawsze będzie nas „ciągnęło” w stronę osiągania, ponieważ kojarzy się nam to pozytywnie. Jesteśmy też zadowoleni, kiedy coś się udaje, ponieważ jest to niejako sprawdzian bycia na dobrej drodze. Potrzebujemy takiego potwierdzenia. A tu, czasami, jest trochę odwrotnie. Oczywiście nasze działanie jest celowe, ale nie to jest celem.

Popatrzmy jeszcze raz na zalecenie św. Ignacego: „Prosić Boga, Pana naszego […]” Prosić, czyli nasza bezinteresowność to łaska, której nie jesteśmy w stanie sami wyprodukować. Jest to dar, o który prosimy i na który czekamy. Jest to proces, jak stopniowe uzdrawianie wzroku przez Jezusa (Mk 8, 22-26).

W takim razie, jak „sprawdzić”, czy idę w dobrą stronę? Może najlepiej nie sprawdzać, skoro nie o to chodzi. Ale można spróbować zadać sobie pytanie, jak się czujesz po modlitwie, która się „nie udała”:

– jesteś sfrustrowany i niezadowolony z siebie → nie trwałeś bezinteresownie przed Panem;
– możesz powiedzieć: „Panie, to była bardzo mizerna godzina, ale czyniłam, co mogłam, i dlatego jestem całkiem zadowolona.” [3] → rzeczywiście poświęciłeś czas Bogu.

Żadna z tych odpowiedzi nie jest oceną medytacji. Wystarczy samo to, że ją zrobiliśmy. Ale odpowiadając na pytanie o uczucia po modlitwie, przyglądamy się naszej autentyczności przed Bogiem. Dodajmy, że On zna nas najlepiej i kocha takimi, jakimi jesteśmy właśnie teraz, więc nasze wysiłki „pokazania się” nie przeszkadzają Bogu, ale nam samym. Bóg nie oczekuje od nas pełnej bezinteresowności, lecz chęci bycia z Nim na tyle, na ile potrafimy dzisiaj.

Na co zwrócić uwagę?

Jalics podkreśla wartość prośby o intencję: „Niech ci to leży na sercu” [4], ale z drugiej strony wyjaśnia: „Nie musimy osiągnąć nawet bezinteresowności. Próbujemy jedynie ukierunkowywać się ciągle na nowo na Boga i pozostawać w tym bezinteresownym ukierunkowaniu [5]. Jalics proponuje taką prośbę: „Panie, chciałbym być dla Ciebie, ale nie potrafię. Ty, Panie, wszystko możesz, Ty możesz podarować mi bezinteresowność w każdym momencie” [6]. Wydaje mi się dobrą praktyką sformułować swoją własną prośbę, swoimi słowami, które oddają stan naszego serca, albo przyjęcie takich sformułowań, które wewnętrznie są „nasze”. Postawa, o jakiej pisze Jalics, zdejmuje z nas ciężar osiągania rezultatu, „sukcesu” w czymkolwiek, nawet w odpowiednim nastawieniu! Taką intencję dobrze byłoby jak najczęściej odnawiać w ciągu dnia, także przed innymi zajęciami, które podejmujemy. Jalics porównuje to nawet do picia kawy: jedna nie wystarczy na cały dzień.

Może też pomóc nam rozdzielenie naszych motywacji i intencji. Uświadom sobie przed modlitwą, jakie są Twoje motywacje. Np. medytuję, bo chcę:

– nauczyć się medytować;
– wyciszyć się;
– stać się wolnym;
– rozwijać swoje skupienie na modlitwie;
– zrozumieć jakąś prawdę.

I te wszystkie motywacje są bardzo dobre! Ale zakładają one dążenie do jakiegoś wyniku i dlatego, jeżeli się to nie udaje, rodzi się w nas frustracja. Stąd potrzebujemy uświadomienia sobie motywacji i zdecydowania się na nadrzędną prośbę o łaskę oczyszczania naszych intencji w czymkolwiek, co robimy. Odkładamy motywacje na bok i prosimy o pełną dyspozycyjność. Jak zaleca Jean van den Eynde w cieniutkiej książce Żyć modlitwą: „Wejdź w życie Syna. Pozwól, abym cię stwarzał. Pozostaw swoje życie. Przestań wszystko kontrolować. Przestań działać według własnych pomysłów.”


Prośba o pełną dyspozycyjność

Jak to można zrobić w praktyce?

1. Przed modlitwą, zanim zajmiesz odpowiednią pozycję, pomyśl, z Kim idziesz się spotkać, Kto czeka na Ciebie i ma też swój pomysł na przebieg tego spotkania.

2. Usiądź, wyciszając się, uświadom sobie swoje motywacje – jaki masz cel?

3. Zdecyduj, że teraz chcesz (akt woli i decyzja) odłożyć te motywacje na bok albo przynajmniej nie stawiać ich na pierwszym miejscu i być dla Pana bezinteresownie. Wyraź prośbę, powierzając Mu przebieg spotkania i „wynik”. Np.: „Chcę być tylko dla Ciebie. Nie umiem tego. Powierzam się Tobie na ten czas”. (Ty decydujesz, jak to ująć w słowa.)

4. Po modlitwie pomyśl, jakie masz odczucia:
– spokój, wdzięczność za spędzony razem czas? – oznaka bezinteresowności
– irytację, niezadowolenie z siebie? – brak bezinteresowności
– spokój i wdzięczność, bo modlitwa „się udała” – trudno określić, ale to też jest dobrze! Nie musisz wszystkiego kontrolować. Po prostu… powierz to Panu i uciesz się.

Istota ważności tej intencji „nadrzędnej” przekłada się na wiele innych kwestii związanych z modlitwą: rozproszenia, modlitwa nieustanna życiem, relacje z ludźmi. Stoi u źródła wszystkiego. Zanim za cokolwiek się zabiorę – mogę podjąć refleksję: „Po co to robię?”, „Jakie są moje motywacje? Intencje?”. Nie chodzi tylko o łapanie momentów dnia na chwilę z Bogiem. Chodzi o bycie z Nim cały czas! Można to zrobić tylko przez odpowiednie nastawienie serca.


Zobacz pozostałe Q&A

 

Dorota Grajewska: Rodzinnie – żona i mama dwojga dorosłych dzieci. Zawodowo: nauczyciel. Duchowo zachwycona duchowością ignacjańską oraz duchowością WŻCh, do której należy. Towarzyszy w rekolekcjach ignacjańskich.