12 maja 2022
fot. Pezibear / pixabay.com

Kocham cię taką, jaką jesteś!

Moja relacja z Panem Bogiem bywa różna: czasem lepsza, częściej gorsza. Przeważają w niej bunt, awantury, upadki, poczucie kruchości i małości. I w tej mojej religijnej nędzy Bóg dał mi dwóch nieuleczalnie chorych synów. Nie umiałam zrozumieć strategii Boga. Przypominałam zwierzę, jeśli chodzi o reakcje na bodźce. Emocje, gniew maksymalny. Mimo że czułam obecność Bożej łaski w każdym cierpieniu moich synków, ta sytuacja była dla mnie trudna do zniesienia. Wtedy mówiłam, że mógł sobie wybrać kogoś, kto leży krzyżem w Częstochowie i całe dnie klepie zdrowaśki, bo ja wcale nie chciałam, żeby moje dzieci cierpiały za kogoś czy w cudzych intencjach.

Bóg mi przysłał do pomocy „konie”. To dzięki nim dostrzegłam, że zdarzenie i reakcja są oddalone od siebie. A to pomaga ćwiczyć się w cnotach. W tamtym czasie byłam już na granicy wytrzymałości… I wtedy, po 30 latach, postanowiłam wziąć udział w internetowych rekolekcjach ignacjańskich „Przyjaciela mam”, żeby św. Ignacy mnie wspomógł. Podczas rekolekcji usłyszałam słowa: „Kocham cię taką, jaką jesteś, nie musisz nikogo udawać. Aby być twoim Bogiem, stałem się twoim przyjacielem. Otrzymałaś powołanie do świętości. By ją osiągnąć, potrzebujesz kierownika duchowego oraz innych ludzi, w których znajdziesz oparcie”.

Podczas tych rekolekcji zrozumiałam, że Bóg naprawdę dał mi łaskę wiary i ochraniał, przede wszystkim przed rozpaczą. Nie dopuścił do mnie najgorszego, na co właśnie liczył zły duch. Bóg przypomniał mi o drzewie życia, które zupełnie wyparłam z pamięci. Dlatego nie boję się tego, co ma nadejść. „Na świecie doznacie ucisku, ale odwagi! Ja zwyciężyłem świat!”
Vanessa